Nie zgadzam się ze stwierdzeniem: „Jestem za stary, by oglądać bajki”. Ja za stary na pewno nie jestem, a bajki, szczególnie te pełnometrażowe, wprost uwielbiam. Są pouczające, wzruszająca i mówią wiele o życiu. Poruszają we mnie tkliwą strunę i budzą pierwiastek dziecka, który wciąż w sobie mam i który bardzo pielęgnuję. Za wizję i sukces wytwórni Pixar, która obecnie rządzi na tym rynku, odpowiada nieżyjący już Steve Jobs, wizjoner biznesu. Z Pixara wyszły takie hity, jak „Toy Story”, „Potwory i Spółka” czy ostatni zdobywca Oskara, film „W głowie się nie mieści”.
W bajkowy sposób przedstawione zostały emocje zarządzające życiem filmowej bohaterki Riley. Początkowo w jej życiu rządzi Radość, ale z czasem zaczyna dopadać ją Smutek, Strach, Gniew. Zupełnie jak w życiu…
Gdy byłem dzieckiem, nie miałem tyle szczęścia, co filmowa Riley. Radości było niewiele, za to dominowały Smutek i Gniew. Czułem Odrazę do mojej borykającej się z chorobą alkoholową Matki, która niejednokrotnie pozwalała sobie na agresywne zachowania. Nie było między nami miłości, nie było wsparcia, jakiego rodzic powinien udzielać swojemu dziecku. Smutek – byłem z tym problemem zupełnie sam, przeplatał się ze Gniewem – nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego moja mama mi to robi. Pierwszy raz poczułem Radość, kiedy wyjechała i… już nie wróciła. Smutne, prawda?
Przy Ojcu odzyskałem bezpieczeństwo i spokój, ale on także był człowiekiem pozbawionym emocji. Zabezpieczał mnie materialnie, zainteresowanie wyrażał kupowaniem rzeczy, natomiast miał ogromny problem, by powiedzieć, że jest ze mnie dumny, że we mnie wierzy, że kocha…
Nie miał kto nauczyć mnie emocji. Gniew kierował u mnie wszystkim. Nie potrafiłem współczuć. Kiedy ktoś z moich znajomych był smutny, to zamiast pozwolić mu przeżyć ten stan, ja starałem się go wyciągnąć amerykańskim entuzjazmem albo dobić i sponiewierać, aby się ocknął. Z moich osiągnięć, nie potrafiłem się cieszyć bo tłumaczyłem sobie, że przecież to nic w porównaniu do sukcesów innych ludzi. Przecież stać mnie na więcej.
Zaślepiony przez Gniew nie zauważyłem, że ranię najbliższych. Gdy ukochana Żona zaproponowała terapię, zareagowałem właśnie gniewem – przecież jestem normalnym facetem, a nie psycholem! To było radykalne wyjście ze strefy komfortu, ale zaufałem Żonie. I to była jedna z lepszych decyzji, jakie podjąłem w życiu! Raz w tygodniu spotykam się z psychoterapeutką, która pozwala mi wyzwolić emocje i uczy, jak nad nimi panować.
Chodzenie na terapię nie jest powodem do wstydu (tak samo, jak oglądanie bajek). Pozwala to pozbyć się ciężaru przeszłości, pogodzić z nim, dzięki czemu bez zbędnego, obciążającego balastu możemy patrzeć w przyszłość. Tylko pozbycie się tego obciążenia pozwoli ruszyć do przodu.
Koral, czwarty koń w rydwanie, może być niezwykle emocjonalnym koniem z bogatym temperamentem, trochę nawet nieokiełznanym lub bardzo zubożałym emocjonalnie, prącym do przodu i niezwracającym uwagi na swoich partnerów czy dzieci. Zdaję sobie sprawę, że moje nastawienie do życia determinuje to, jak na świat patrzą moje dzieci. Chcę, żeby były świadome emocjonalnie, ale przede wszystkim szczęśliwe i spełnione. Na pewno zrobię wszystko, by nie musiały przechodzić przez to, co mnie spotkało w dzieciństwie. Wiem, że jestem dla nich pierwszym wzorcem, dlatego jeśli ja będę miał porządek w życiu, to będę mógł zapewnić to samo moim dzieciom.
Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że jest obok mnie kobieta, która powstrzymała mnie przed staniem się emocjonalnym wrakiem. Emocjami nie jest łatwo zarządzać.
Dzięki interwencji Żony i regularnym wizytom na terapii coraz rzadziej czuję Gniew. Podróżując w głąb siebie coraz częściej odkrywam Radość. Czasem Smutek, czasem ogarnie mnie Lęk, że… znów poczuję Odrazę, którą tak dobrze znam.