Proaktywność sztuką walki

Polecam Wam książkę Stephen’a R. Covey’a po tytułem „7 nawyków skutecznego działania”. Po jej przeczytaniu zacząłem zauważać, że istnieje przestrzeń między bodźcem a reakcją. Ta mała emocjonalna przestań jest wolnością, która daje mi wybór reakcji emocjonalnej.

 

W przeszłości celem nadrzędnym była skuteczność w działaniu. Osiągałem wiele, ale również wielkim kosztem. Raniłem inne osoby, nie myślałem o tym, że moje działania mogą być krzywdzące. Szedłem tropem własnych wyrobionych przez lata nawyków i wydawało mi się, że to słuszna droga. Tak, dobrze myślisz – wydawało mi się.

 

Koncepcja podążania „po trupach do celu” nie jest słuszna. Na szczęście zdałem sobie sprawę, że można wyrwać się z tej pułapki. Myślę, że otrzymanie od mojego przyjaciela książki Covey’a nie było przypadkiem. Potrzebowałem wiedzy na temat inteligencji emocjonalnej, potrzebowałem też treningu umiejętności w procesie psychoterapeutycznych i wreszcie – potrzebowałem gotowości do podjęcia wysiłku, by coś zmienić.

 

W wolności inteligencji emocjonalnej utrzymuję praktykowanie uważnego kontaktu z własnymi potrzebami i wartościami. Bo panowanie nad moją złością – zupełnie jak w Aikido, które kiedyś trenowałem – nie ma na celu wyhamowania jej lub całkowitego wyłączenia. Chodzi o świadome przekierowanie wzburzonej i silnej energii na konkretny cel. Jednym słowem – przepuszczenia jej przez samego siebie.

 

Jestem właścicielem własnych emocji, dlatego jeśli ktoś mnie drażni, to uznaję to za chwilową nieumiejętność poradzenia sobie z własnym stanem. Ten moment wynika z poczucia bezradności wobec tego, co się dzieje poza mną. Ten stan pojawia się w sposób naturalny, gdy rzeczywistość jest niezgodna z moimi oczekiwaniami oraz wartościami. Myślę sobie najczęściej wtedy: „%$&*$ to nie tak ma być!!!”

 

Od momentu, gdy zapoznałem się z tematem proaktywności dotarło do mnie, że ważnym krokiem do wyzwolenia samego siebie ze stanów różnie przejawiającej się złości jest zrozumienie, że to ja sam jestem i tylko ja jestem właścicielem oraz także autorem własnych emocji. Obwiniając kogokolwiek o moje stany emocjonalne w postaci gniewu, złości czy frustracji, jest oddanie odpowiedzialności za siebie. Obwinianie innych za własne stany emocjonalne jest oczywiście wygodną wymówką. Sprawia jednak, że całkowicie tracimy kontrolę nad własną emocjonalnością. A ja się na to nie godzę.

 

Biorę pełną odpowiedzialność za własne czyny, słowa i uczucia. Negatywne emocje są odbiciem stanu mojego umysłu. Nie ma oczywiście możliwości, by całkowicie się ich pozbyć i wyeliminować z życia pozostawiając tylko te pozytywne. Jednak w procesie pracy nad sobą można nauczyć się kontrolować emocje – nie pozbywając się ich naturalnie, bo są one integralną częścią człowieka. Jednak sedno sprawy tkwi w tym, by brać odpowiedzialność za gniew, rozdrażnienie i frustrację oraz odpowiedzi na pytania skąd one się biorą szukać w sobie, a nie w innych ludziach.