Przez wiele lat sądziłem, że skoro mam prawie wszystko pod kontrolą, to panuję nad moim światem. Było to zgodne z prawdą, panowałem nad światem zewnętrznym i tym, co mnie otacza. Jednak istnieje jeszcze drugi świat, ten wewnętrzny, przez lata zaniedbywany. Postanowiłem, że skieruję moją uwagę do tego, co się dzieje wewnątrz.
Pracują z ludźmi robiącymi dużo ponad przeciętne wyniki zastanawiałem się często, czym oni różnią się ode mnie. Oceniając powierzchownie sądziłem, że jesteśmy tacy sami, ale jednak mnie coś blokowało, a oni szli do przodu. Problem nie tkwił w umiejętnościach czy naturalnych predyspozycjach, ale właśnie w tym nieuchwytnym wnętrzu. Musiałem coś zmienić i mimo iż jeszcze nie do końca wiedziałem co dokładnie i jak ma ta zmiana wyglądać czułem, że to nie będzie łatwa zmiana.
Dziś nieco żałuję, że tak późno zareagowałem i nie zająłem się własnym wnętrzem wcześniej. Widziałem znaki, symptomy i nic z nimi nie robiłem. Byłem ślepy i głuchy. Błądziłem po labiryncie złoszcząc się na ludzi wokół mnie, którzy niczemu nie byli winni, a ja nie chciałem nikogo pytać, co mam zrobić i jak z tego wyjść. A gdy pojawiły się dobre dusze chcące doradzić – ja nie byłem zainteresowany słuchaniem. Cieszę się, że zmądrzałem.
Proces rozwoju osobistego zazwyczaj zaczyna się od inspiracji kogoś, kto dzieli się swoją przemianą w piękny i emocjonalny sposób, bo już to przeżył. Po inspiracji przychodzi motywacja, której szukałem u wielu szkoleniowców przez lata. Szukałem też w książkach, które czytałem namiętnie każdego dnia w mojej „Złotej Godzinie”, jak mi przykazał Robert Krool. W końcu jednak i tego miałem dosyć. Miałem motywację, ale nie wiedziałem, w którą stronę mam podążać. Miotałem się między kierunkami nie wiedząc, co właściwie chcę osiągnąć. Byłem sfrustrowany i przestraszony jednocześnie. Dopadała mnie złość, bo myślałem, że nikt mnie nie rozumie, ale tez czułem strach, ponieważ widziałem, że ranię osoby, na których mi zależy.
Pamiętałem mój najlepszy film z dzieciństwa; Star Wars, gdzie Mistrz Yoda tłumaczy Lukowi, że ciemna strona mocy jest łatwiejsza, szybsza i bardziej dostępna. Jasna strona jest mozolna, trwa długo i „cierpliwości Ci będzie trzeba, bo spotkasz na swej drodze strach i złość, smutek i zwątpienie”, a nagrodą będzie umiejętne władanie mocą. Moc jest we mnie i to ja podejmuję decyzję o kierunku oraz jakości jej użyteczności. Moc jest w każdym z nas, lecz nie każdy ma odwagę i siłę, aby jej poszukać w sobie. Moc jest dookoła nas, lecz w większości chwil naszego życia jesteśmy ślepi. Ja postanowiłem otworzyć oczy aby widzieć, uchylić uszy aby słuchać i serce aby czuć.
To się samo nie wydarzyło. Nie przyszło z zewnątrz i nie zapytano mnie, czy mam ochotę wziąć sobie trochę na spróbowanie. Znam ten stan, bo sam ofiaruję ludziom pomoc, a oni i tak pozostają w swoich letargach i boją się, że jeszcze coś się zmieni na lepsze i nie bedą potrafili sobie z tym poradzić.
Moja podróż co jakiś czas zaczyna się od nowa. Co jakiś czas dotykam siebie tak głęboko, że moje pomysły, plany i pragnienia są spójne ze mną. Są moją pasją i pragnieniem działania dla spełnienia swoich marzeń. I za każdym razem sądzę, że chyba już na tym skończę. A tu nagle rodzi się nowa myśl, nowy pomysł na poznanie siebie i swego świata od wewnątrz.