Największy skarb to…

Dobry manager i lider zespołu to taki, który zapracował na szacunek i uznanie innych. Dobry manager wie także, że bez pracy zespołowej nie mógłby uzyskiwać dobrych rezultatów. W zespołach sprzedażowych, do których należę znamy doskonale tę zasadę.

 

Z przeczytanych przeze mnie książek o zarządzaniu takich jak „Jednominutowy Menadżer”, „Winning znaczy zwyciężać” czy „Wędrówki z Gandalfem” jasno wynika, że niemożliwy jest żaden trwały sukces organizacyjny, jeśli w zespole pomiędzy współpracownikami nie panuje pewnego rodzaju więź. Aby organizacja osiągała sukcesy, w zespole powinna panować dobra atmosfera.

 

Są oczywiście managerowie, sam takich znam, którzy zamiast współpracować w teamie, starają się nim manipulować. To bardzo stary model, który już dawno przestał się sprawdzać. Styl pracy polegający na wprowadzaniu swoistego terroru do zespołu, nigdy nie pozwoli uzyskać takich rezultatów, jak styl oparty na wzajemnym szacunku, a nawet sympatii.

 

W dzisiejszym świecie należy troszczyć się o załogę na swoim okręcie. Dbać o relacje, słuchać i częściej używać kompetencji miękkich. Praca coachingowa daje ogromne możliwości menadżerowi, który pragnie zmian i dobra dla swojego zespołu. Dziś bardziej niż kiedykolwiek liczy się szacunek dla jednostki pracującej w zespole. Dlatego tak ważnym elementem w kulturze organizacyjnej jest postawienie sobie za cel stworzenie miejsca pracy, w którym zespół będzie doceniony i szanowany.

 

Ostatnio miałem spotkanie z właścicielem firmy, który swoją potrzebę ujął w sposób następujący: „Proszę zmienić tych baranów tak, aby sprzedawali więcej”. Po audycie zespołu, który trwał tydzień ponownie spotkałem się z właścicielem i opowiedziałem, co zauważyłem w jego zespole. Ludzie byli przestraszeni, przychodzili do pracy bardzo zestresowani, a relacje między członkami zespołu były fatalne – zaszczuci i nastawieni na walkę miedzy sobą. Moja diagnoza była prosta – to właściciel musi się zmienić, a nie zespół. Nie zapomnę widoku jego twarzy. Widziałem jak jego twarz staje się powili już nie czerwona, a bordowa, z uszu poszedł dym i dłonie zacisnęły się w pięść. Oznajmił mi, że z nim jest wszystko ok i tylko „te barany są do zmiany”, a ja od tego tu jestem. Moja odpowiedź była krótka; jakiś baran na swoje podobieństwo tych ludzi zatrudnił, prawda?

 

Odmówiłem pomocy w tej firmie, bo na pierwszy rzut oka było widać, że ze strony właściciela nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy. Nie widział nic złego w swoim modelu zarządzania, całą winę za słabe wyniki zrzucał na zespół. Z apodyktycznymi ludźmi nie ma porozumienia, współczuję jedynie jego pracownikom i żywię nadzieję, że szybko uznają, że zasługują na więcej i poszukają innych ścieżek rozwoju.

 

Oczywiście – łatwo się mówi, a w praktyce ludzie są różni i czasem nic poza terrorem nie działa. Jednak to na głowie managera jest wprowadzić swój styl zarządzania zespołem, a nie dostosowywać się do zespołu. Podczas pracy z menagerem staram się, aby nabrał on przekonania, że jest sternikiem kierującym okręt na ten właściwy kurs i płynie ze swą załogą ku przeznaczeniu i do właściwego portu. Chcę, żeby wyobraził sobie, jak przyjemna może być ta podróż. Że oprócz ciężkiej pracy na pokładzie, momentów niepokoju i zwrotów akcji, będą też chwile szczęścia i radości.

 

Tak samo jak w życiu. Stale należy być czujnym, kontrolować stany emocjonalne i oceniać swoje czyny, by być pewnym, że zmierza się do celu. Mój przyjaciel, od którego uczyłem się zarządzania, powiedział mi, że zdolności jednego człowieka, bez względu na to, jak bardzo jest on błyskotliwy, nigdy nie dorównają połączonym zdolnościom członków efektywnie działającego zespołu. Dobry manager to wie, dlatego gdy skompletuje zespół fachowców, będzie o nich dbał. Jak o rodzinę.