Część druga – podsumowanie stanów emocjonalnych

Obwiniając siebie – przechodząc od wstydu do frustracji – z przekonaniami dołującymi i deprymującymi wkraczam do świata zewnętrznego. To on, ona, rząd i oni są winni, za … Często przeżywam smutek z powodu bezsilności i braku pomysłu na swoje życie.
 

Czuję lęk, kiedy pożądam czegoś, co sądzę, że mi się należy; lepszego życia, dobrze płatnej pracy, własnego biznesu lub wyższej pozycji społecznej. Po upadku na chodniku czuję, że to też moja wina, nie tylko tego, kto powinien dbać o jakość nawierzchni dla pieszych.
 

Nie zawsze osiągałem to, co sobie założyłem, więc u sterów moich emocji stanęła złość i nienawiść („W głowie się nie mieści”.) Czułem, jak biegałem po huśtawce emocjonalnej z jednej strony na drugą, aż popadałem w obojętność, która jest przeciwieństwem miłości. Obojętne mi było, co się wydarzy i jak się to skończy. Ten stan trwał na szczęście krótko. Po drugiej stronie czaiła się pycha, która skrycie mną zarządzała przez długi czas zolując mnie od ludzi. Szeptała mi do ucha, że tak być powinno.
 

Kiedy zorientowałem się, co robi ze mną pycha nadeszło uczucie akceptacji; przewróciłem się; tak;po prostu się przewróciłem. Bez obwiniania siebie i innych.
 

Wchodząc po szczeblach rozwoju emocjonalnego, przechodzę na szczebel następny i znajduję się w stanie użyteczności. Zastawiam się nad tym, jak nie dopuścić, żeby taka sytuacja miała miejsce następnym razem? Co mogę zrobić lepiej, aby się nie zranić? Kreatywnie podchodzę do sprawy i moja kreatywność wprowadza mnie w stan elastyczności; czyli szukam jak mogę pomóc temu miastu, państwu, światu i jeszcze na tym zarobić.
 

I zaczynam być wdzięczny za to, że nie złamałem nogi, która by uniemożliwiła mi spełnianie moich codziennych obowiązków zawodowych. Ale miałem szczęście! Dziękuje i jestem wdzięczny, że tylko tak to się skończyło.
 

Z wdzięczności rodzi się miłość do samego siebie. Opieka i szacunek do siebie w postaci; Tomek, wszystko jest dobrze, to tylko zadrapanie. Bez obwiniania siebie i innych. Kocham innych jak siebie samego.
 

W stanach – środkowych – znajdują się w większości ludzie, którymi się otaczam, oraz Ci którzy chcą opuścić strefę komfortu, lecz boją się to zrobić sami. Pragną pozostać jedną nogą w „starym”, a zrobić mały krok w „nowe” i w razie, gdyby nie wyszło, mieć możliwość powrotu.
 

Co jest piękniejszego od opuszczenia gniazda? Jak wygląda świat bez dotychczasowych przyjaciół? Jak sobie poradzisz? O tym w następną środę.