Podróże kształcą, ale tylko tych, którzy są ciekawi świata. Nikt niczego nie dowiedział się o Egipcie spędzając dwa tygodnie nie wystawiwszy nosa poza hotel w Sharm el Shaik. Niewiele tez o Chinach dowiedziało się dwóch takich, którzy swój czas poświęcili czytając w hotelowych pokojach książki… kryminalne. Tak, jak też byłem w szoku.
Podczas zwiedzania aż przykro było na nich patrzeć. Ich pesymizm i pogarda dla nowego miejsca, w którym się znaleźli była jak grypa – gdy się za blisko stanęło, można się było tym zarazić. Właściwie należałoby zapytać, po co właściwie jechali tyle tysięcy kilometrów, ale doszedłem do wniosku, że nie ma sensu zaprzątać sobie nimi głowy. Przed oczami miałem zupełnie innych świat i chłonąłem go każdą moją żywą komórką.
Tianjin ma tak wiele do zaoferowania, że dwa tygodnie to za mało aby poznać to samo miasto. Pamiętasz, pisałem, że żyje tam 15 milionów ludzi. Przestrzeń jest ogromna, ulice czyste, a mieszkańcy przyjaźnie i otwarcie nastawieni do „białych” – tak nas nazywają europejczyków. Robili sobie z nami zdjęcia, bo kto posiada zdjęcie z „białym” ten będzie miał szczęście w życiu.
Nowoczesna architektura wspaniale współgra z zabytkami. Jadąc busem przez miasto widziałem zamieszkane zadbane wieżowce, a za chwilę staromiejską niską zabudowę z charakterystycznym zadaszeniem. Co jakiś czas natrafiam na symbol Chin; siedzącego smoka, który ma moc przynoszącą szczęście.
Ja i moim przyjaciele zaczęliśmy zwiedzanie późnym popołudniem od Oka Tianjin. Z wysokości daleko ponad zabudowaniami mogliśmy podziwiać wspaniałą panoramę miasta. Samo oko stoi na moście rzeki Tzu-ya, przez którą kursują statki wycieczkowe, wieczorem podkreślające charakter tego miejsca. W zachwyt wprawiło nas Muzeum Tianjin. Olbrzymi budynek ma aż 50 tysięcy m2 powierzchni. Przenosi w czasie do momentu powstania miasta, prowadzi przez wszystkie kręte ścieżki historii, przybliża kulturę i życie mieszkańców. To tu padło moje stwierdzenie – to samo jakie wypowiedział Siara w Kilerze; „mają rozmach skur…”. Wizualizacje multimedialne bitew, historie produkcji porcelany czy narzędzi do kaligrafii zajmują całe piętra. Nowoczesna architektura tej budowli i przyjemne naturalne światło na przestronnych korytarzach dała mi poczucie relaksu i odprężenia przez co zwiedzanie było przyjemniejsze.
Spacerując po centrum miasta natrafiliśmy na Kościół katolicki, w którym była tabliczka informująca, że w tym miejscu nie należy się kochać… w znaczeniu intymności. To było zaskakujące. Nie mniej jednak niż to, że w ogóle na taką świątynię trafiliśmy, bo w tej kulturze najmniejszy chyba procent to katolicy.
Folk Muzeum, Dzielnica włoska, Muzeum teatru czy Stare miasto Tianjin to jeden z wielu atrakcji tego ogromnego i ciekawego miasta. Aby zwiedzić wszystkie atrakcyjne miasta należałoby tu zamieszkać na jakiś czas. A to dopiero jedno miasto w państwie środka.
Często poruszaliśmy się taksówkami, raz nawet wiózł nas głuchoniemy kierowca. Co ciekawe, lokalni taksówkarze nie znają wszystkich miejsc w mieście i można ich prowadzić własną nawigacją lub pokazać na mapie, w którym kierunku należy się udać. Przed każdym kursem zabezpieczaliśmy się ustaleniem kwoty za jaką dotrzemy na miejsce – nawet z tym głuchoniemym się dogadałem.
Trzy dni spędziliśmy w Pekinie i wiem, że to zdecydowanie za krótko, jednak nasi gospodarze zadbali o to, byśmy mogli poczuć klimat stolicy Chin. Letni Pałac zdumiewa i zachwyca. Także wielkością. Sztuczne jezioro zajmuje 2,2 km2, a sam Pałac położony na wzgórzu ponad 60 m wysokości wydaje się być perłą Pekinu. Cały kompleks leży na powierzchni 70 tyś m2 z licznymi altanami, pawilonami, galeriami oraz rezydencjami. Słowa Siary same się cisną na usta, prawda? W Chinach wszystko jest wielkie.
Podczas zwiedzania mieliśmy pecha, dopadł nas tak intensywny deszcz, że chodzenie po mieście stało się niemożliwe, nie tylko dla nas. Opady sparaliżowały miasto, przestała funkcjonować komunikacja, samochody stały po zanurzone koła w wodzie. Później okazało się, że liczne wioski wokół Pekinu zostały zalane, a wiele osób zginęło lub zostało uznanych za zaginionych. Ludzie potracili dobytki życia. Przerażające przeżycie.
Na koniec mojego pobytu udaliśmy się na Mur Chiński, który zdumiewa, zachwyca i budzi wzruszenie z powodu męczarni jaką przeżywali robotnicy przy jego budowie. Za mało słów istnieje, a obrazami nie sposób tego wyrazić aby opowiedzieć o emocjach jakie czułem wchodząc na ten Mur. To należy przeżyć i tego doznać, dlatego w przyszłym roku będę tam ponownie. Jeśli chcesz jechać ze mną, to masz taką możliwość – napisz.
Dwa tygodnie to mało, by poznać ten kraj, ale wystarczająco, by się nim zafascynować. Wyjeżdżałem z mocnym postanowieniem powrotu, tym razem na dłużej i z moją rodziną. Chciałbym, żeby moi najbliżsi, tak jak ja, zauroczyli się magią tego kraju, ludźmi i kulturą. Bardzo chciałbym poznać Chiny nie tylko od strony turystycznej, ale również od strony tubylców. Pożyć z nimi, poznać ich zwyczaje, odkryć ich sposób na szczęście.