Byłem najsłabszy

W życiu nic się nie „udaje”. Albo ciężko pracujesz i osiągasz wyniki, albo odpuszczasz i nie osiągasz niczego. Gdy jesteś najsłabszym ogniwem musisz podjąć decyzję, czy podejmujesz walkę o zmianę, czy pozostajesz na tym samym poziomie. Ja tę decyzję podjąłem – nie będę najsłabszym ogniwem.

 

W 2005 roku sytuacja była inna niż dziś. Gdy jechałem ze znajomymi na szkolenie kierownicze do Austrii byłem na samym końcu firmowego łańcucha. A przynajmniej tak się czułem. Sławek, który pracował w marketingu od kilku lat był dowcipny, elokwentny i posiadał wysokie kompetencje sprzedażowe. Grażyna, doświadczona właścicielka kilku sklepów, wyraźnie podkreślała swoje zalety jako przedsiębiorca. Słyszałem jej pewność siebie i czułem pewnego rodzaju respekt do jej osoby. Marek zaś był najlepszym przedstawicielem potentata telefonicznego na naszym rynku i bardzo wyraźnie widziałem oraz znałem jego osiągnięcia. W tej grupie czułem się jak nowicjusz. Co prawda od czterech lat zbierałem doświadczenie, ale na tle moich kompanów wypadałem blado. Zazdrościłem im i bardzo chciałem już być na ich poziomie.

 

Jadąc na szkolenie miałem ogromną nadzieję na zastrzyk wiedzy, dobrej energii i motywacji. Czułem, że to może być moja szansa, żeby móc zacząć osiągać w biznesie to, co moi towarzysze. I mam na myśli nie tylko wyniki sprzedażowe, ale również osiągnięcie spełnienia zawodowego. Nie chciałem być najsłabszym ogniwem i podczas drogi do Austrii dotarło to do mnie z całą mocą. Nie chciałem ustępować miejsca lepszym. Nie chciałem się poddać i zrezygnować. Podjąłem decyzję, że zawalczę o siebie.

 

Najlepsze rzeczy dzieją się, gdy bierzesz sprawy w swoje ręce i zaczynasz kierować własnym życiem nie licząc na przypadki. Trzeciego dnia natknąłem się na najlepszego przedstawiciela naszej firmy. Relaksował się przy basenie, miałem wątpliwości, czy powinienem mu przeszkadzać, ale zdecydowałem, że podejdę i rozpocznę rozmowę. On wyczuł moją niepewność, ale nie odrzucił mnie i zapytał, jak się czuję na pierwszym szkoleniu, podczas którego mam zostać kierownikiem sprzedaży. Byłem mocno zestresowany i ledwo wydusiłem odpowiedź. Jednak jego mentorski wzrok mnie trochę uspokoił, opowiedziałem mu o swoich obawach i uczuciu bycia najsłabszym ogniwem. On powiedział mi: spójrz na te osoby, o których mi przed chwilą opowiedziałeś i zastanów odpowiedz, czym oni różnią się od ciebie? Zewnętrznie mają ciało jak ty, dwie ręce i dwie nogi, uszy, oczy i głowę tak? Przyznałem mu rację ale jednocześnie zacząłem wymieniać ich elokwencję, poczucie humoru i kompetencje zarządzania oraz sprzedaży – cechy, których u siebie nie widziałem. Więc – kontynuował mój rozmówca – różni was tylko oprogramowanie jakie posiadacie w swoich głowach, różnią was myśli jakie posiadacie oraz różni was nastawienie do życia, prawda? A to już można szybciej przyswoić niż wzrost czy płeć.

 

Przywołałem w myślach teksty książek jakie do tej pory przeczytałem, słowa szkoleniowców, których poznałem i różnice tak małe do opanowania. Czułem jak wszechświat wiruje wokół mojego umysłu i jak rośnie poziom mojej wiary w siebie. Przestałem się obawiać i podjąłem decyzję o działaniu.

 

Wracając z moimi znajomymi do Polski czułem się pełen życia, czułem się olśniony, czułem zaciekawienie do moich zmian, które następowały z każdym kolejny rokiem. Nie samo szkolenie zmieniło moje podejście, dodało wiary i inspiracji do zmian. Kluczowa okazała się rozmowa – te kilka minut, które popchnęły mnie na właściwy tor. Kim byłbym dziś, gdybym nie odważył się zagadać do najlepszego przedstawiciela w firmie? Tego nie wiem, wiem natomiast kim jestem. Echa tej rozmowy wciąż są w mojej głowie. I będą.