Znacie tę sytuację, gdy dostajecie prezent urodzinowy i w pierwszej reakcji jesteście… delikatnie mówiąc zaskoczeni, a dopiero później dociera do Was sens tego podarunku? Miałem tak ostatnio.
Na moje 40-ste urodziny Ukochana Wiola podarowała mi „Trening otwarcia” organizowany przez Instytut Integralnej Psychoterapii Gestalt. Moja Żona uczy się w Instytucie i chociaż początkowo byłem zaskoczony, później dotarło do mnie, że to świetna okazja, by jeszcze głębiej wejść w siebie i odkryć swoje potrzeby.
Sam trening trwał pięć dni. Jechałem do Kikowa, miejsca treningu, pełen obaw. Mam za sobą juz kilka lat terapii i coachingu i obawiałem się, że będzie to przerwanie mojego stałego programu. Mój wewnętrzny Troll, o którym już kiedyś pisałem brał górę – podsuwał mi najgorsze scenariusze, podawał w wątpliwość sens treningu i podkręcał lęk ale też złość. Już w samochodzie zbroiłem się, przybierałem różne maski, budowałem schematy zachowań, by juz na zjeździe do miejsca docelowego zrzucić cały ten niepotrzebny balast. I chociaż został we mnie cień watpliwości, przestąpiłem przez próg ośrodka szkoleniowego, który na najbliższe pięć dni miał stać się moim domem.
W jednej sali, razem z dwunastoma innymi uczestnikami, usadowiłem się w kącie na materacu, a niepokój wciąż był ze mną. Upierdliwy Troll siedział tam razem ze mną. Jednak minęła ledwie chwila, gdy zorientowałem się, że te emocje towarzyszą wszystkim innym zgromadzonym na sali. Nie byłem sam!
Z czym przyjechałeś? Zaczął Andrzej, nasz trener. Moim celem była praca nad relacją z Ojcem. Wiem doskonale, że nie zmienię jego, jako osoby i jedyne co mogę zrobić, to zmienić moje postrzeganie tej relacji. Sam tego nie dokonam, bo zmagam się z problemem juz od 20 lat. Wypowiedzenie swoich najgłębszych lęków i najbardziej wrażliwych emocji na forum, przed całkowicie nieznanymi osobami było jak stanięcie nago na środku najbardziej ruchliwego skrzyżowania w mieście. Jednak nie tylko ja byłem nagi. Każdy uczestnik treningu miał coś do przepracowania. Nie sposób porównywać tych problemów – każdy był ciężkim bagażem.
Podczas wspólnej pracy, pełnej wzajemnej pomocy i zrozumienia, stworzyła się między nami ciekawa relacja. Początkowe wątpliwości i lęk ustąpiły miejsca zalążkowi przyjaźni i emocjonalnej więzi między nami. Wieczorny czas relaksu spożytkowaliśmy na jeszcze lepsze poznanie siebie wzajemnie.
Gdy jechałem – bałem się. Gdy wyjeżdżałem czułem spokój i moc emocji innych ludzi. Prawdziwą dobrą energię. „Warto było Cię poznać” – piękne słowa, które usłyszałem i wypowiedziałem wiele razy.
Jestem wdzięczny. Mojej Żonie, za wspaniały prezent oraz Agnieszce i Andrzejowi, trenerom, za ich uważność oraz troskę podczas treningu.