Projekt Singapur

Na początku roku dowiedziałem się, że najlepsi sprzedawcy firmy, z którą współpracuję zostaną zaproszeni do Singapuru na targi. Chyba nie muszę Tobie mówić, że ta informacja stała się dla mnie kolejnym punktem do zdobycia – oczywiście musiałem zostać zaliczony do najlepszych.

 

Proponując inwestycje moim klientom biorę pełną odpowiedzialność za to, co mam im do zaoferowania. Kluczem jest zaufanie, dlatego współpracuję tylko z tymi firmami, które są sprawdzone i wiem, że zaproponują najlepszy produkt moim klientom. Bo stawiam na ludzi, nie na organizacje. Podstawą są wartości, jakie firma reprezentuje: uczciwość, przejrzystość, transparentność, szczerość, pasja, mądrość, zaangażowanie, kreatywność, pewność oraz odpowiedzialność.

 

Postanowiłem przygotować się do zrealizowania wymaganego planu zdając sobie sprawę z tego, że konkurencja jest duża. Opracowanie projektu zajęło mi dwa tygodnie, podczas których analizowałem obecnych klientów pod względem inwestycji prowadzonego przeze mnie portfela.

Pierwsze spotkania w tej sprawie zacząłem odbywać już w połowie lutego i w każdym tygodniu działałem biorąc pełną odpowiedzialność za wyniki. Moje działania były systematyczne oraz jasno określone, bo wiedziałem co jest na wynikiem większego planu – Singapur.

 

Ważne było systematyczne i konsekwentne działanie. Lista moich klientów była spora, co umożliwiło mi rozłożenie spotkań na kolejne tygodnie i miesiące. Lista osób zaproszonych na podstawie ilości sprzedaży zamykała się 30 lipca. Podczas spotkań wiele razy słyszałem obiekcje i lęk, lecz byli też tacy, którzy zdali sobie sprawę z tego, że to jest dla nich dobra okazja, a pieniądze, które inwestują wchodzą w bardzo innowacyjne przedsięwzięcie.

 

Zarządzanie takim projektem to duże wyzwanie. Przeanalizowałem swoje kompetencje i osobowość odpowiedzialną za powodzenie i wynik tego projektu. Jasno określiłem kiedy i z kim wchodzę z relacje, aby czuć satysfakcję, radość i dopuszczać też słabsze emocje, na przykład smutku i złości. Nie każde spotkanie kończyło się sukcesem, bo wielkość osób, z którymi się spotkałem powiedziała „nie”. Wiedziałem jednak, jaki jest mój cel i ile mam jeszcze czasu. A ten kurczył się z każdym tygodniem. Słyszałem wątpliwości i zamartwienia oraz zadowolenie i podziękowanie. Spotykałem ludzi otwartych i odważnych, ale też zamkniętych, którzy bojąc się woleli nie ryzykować, niż zaryzykować i zyskać. I żadne argumenty nie były w stanie ich przekonać.

 

Jako praktyk sprzedaży oraz zarządzania i wykładowca z katedry zarządzania, często mówię o tym, jak ważne są fazy projektu. Najpierw jest innowacja, którą pochłoniesz lub się jej przestraszysz, a następnie podejmiesz realizację, czyli zaczniesz działać. I już tu wiele osób poległo, bo zaczynają się zastanawiać: czy dam radę? A co będzie jak się nie uda? To dobre pytania i warto znać na nie odpowiedzi, jednak jeśli w całym procesie to one hamują rozwój dla mnie są jasnym sygnałem – boisz się odpowiedzialności.

 

Czas się skończył, a mój wynik był jednym z lepszych. Poleciałem do Singapuru, gdzie poznałem to miasto – państwo oraz jeszcze lepiej ludzi, z którymi współpracuję… o tym dowiesz się z kolejnej cześć mojego bloga o pobycie w Singapurze.