Moje osobowości w Singapurze

Zarządzając projektem Singapur przez pół roku – do 30 lipca kiedy to dowiedziałem się, że spełniłem wymagania sprzedażowe i lecę na targi Bex Asia – pilnie nadzorowałem moją osobowość odpowiedzialną za wynik. Lecz w Singapurze ta osobowość nie była już mi potrzebna.

 

Tutaj na miejscu byłem ciekaw miasta, kultury, obyczajów oraz atrakcji. Parki, muzea, ogrody botaniczne czy zoo oraz kluby, w których spędzaliśmy wieczorem czas, zachwycały mnie. Hektary ogrodu samych orchidei, różnorodności wyglądów i kolorów. Jurong Bird Park to miejsce, gdzie znajdują się ptaki z całego świata, podobnie jak olbrzymie szklarnie znajdujące się przy zatoce, w których znajdują się rośliny z całego świata. Wszystko mi się podobało!

 

Moja osobowość People Helpera uczącego się od ludzi Azji była ciekawska i chciała jak najwięcej poznać, doznać, zobaczyć i usłyszeć. Dzięki Karolinie, która opracowała i zaplanowała każdy dzień naszego pobytu, mogłem spełnić swoje założenia. Plan dnia i późnego wieczoru był bardzo napięty. Po mieście chodziłem, jeździłem taksówkami i Uberem oraz busem komunikacji miejskiej. Kierowcy taxi i Ubera byli bardzo uprzejmi i gadatliwi, co pomogło mi szlifować mój angielski. Poruszanie się zaś pieszo było przyjemne nawet w tym prawie równikowym upale.

 

Moja osobowość dziecka odnalazła się w pełni podczas jednodniowego pobytu na wyspie Sentosa. Najpierw oceanarium, a następnie Universal Studio Singapore. Gdy tylko zobaczyłem ogromną kręcącą się wokół własnej osi kulę ziemską z napisem Universal Studio poczułem się, jakbym znowu był dzieckiem… Wychowałem się w latach 80-tych, w których upadek rządu komunistycznego otworzył granice na zachód i gdy tylko stało się to możliwe, mój tata zakupił odtwarzacz video. Pozwoliło mi to oglądać filmy, a nie tylko to co było dostępne w 3 kanałach tv. Widząc logo na żywo zacząłem sobie przypominać produkcje filmów wypuszczonych przez tę wytwórnię: Back to the future, Szczęki, E.T. Park Jurajski, Apollo 13, Joe Black, Mumia, Gladiator, 8 Mila, Sting, Szybcy i wściekli, Mamma Mia, Mumia czy Piękny umysł…

 

Wchodząc do parku Universal Studio czułem emocje z dzieciństwa. Było mi dobrze i nie chciałem stamtąd wychodzić. Kiedy grupa ustalała, o której widzimy się przy wyjściu oznajmiłem: jutro na śniadaniu, bo ja stąd nie wychodzę! Ten świat mnie pochłonął. Mój kolega Robert towarzyszył mi w tym świecie i widziałem jak nieraz na mnie dziwnie patrzy. Zwłaszcza w momencie kiedy zobaczyłem Optimusa Prime – dwa razy większego ode mnie przechadzającego się ulicami Studia. Był tak naturalny i prawdziwy, że musiałem stanąć obok innych dzieci w kolejce po zrobienie sobie z nim zdjęcia. Robert też zwariował, choć nie oglądał filmów Transformers, to po przejażdżce Transformersem w okularach 3D postanowił mieć foto z szefem oraz nadgonić zaległości w obejrzeniu wszystkich części filmu. Atrakcje Parku Jurajskiego gdzie spływając pontonem byliśmy narażeni na atak dinozaurów lub spotkanie na planie filmowym Steven Spielber’a, który opowiada i przedstawia jak wyglądają efekty specjalne na żywo – zupełnie inaczej niż w filmie – było fascynującym przeżyciem. Plan filmowy Mumii czy Shreka albo Wodnego świata sprawiał, że mógłbym tam zostać tydzień. Lecz tyle czasu nie miałem. W tym miejscu każdy mógł być dzieckiem i nieskrępowanie gonić za ukochanymi bohaterami filmowymi. To był wspaniały powrót do przeszłości i beztroskich, radosnych chwil.

 

Uważam, że dobrze jest wchodzić świadomie w różne osobowości i wiedzieć kiedy oraz gdzie mogę je realizować. Bo jak mawiał Eric Berne: „Warto jest wiedzieć, w co grają ludzie”. Świadomość jest kluczem, który otwiera bardzo wiele drzwi.